Zgodnie z tradycją pominę wiele istotnych szczegółów z minionego weekendu. Na wstępie dziękuję wszystkim, których nie wspomniałem w poniższym tekście, głównie z powodu moich kłopotów z pamięcią. Obiecuję poprawę w przyszłości.
[vodpod id=Groupvideo.2900376&w=425&h=350&fv=allowFullScreen%3Dtrue%26]
Weekend zaczął się już w piątkowe popołudnie, kiedy to do Sobótki dotarł Andrzej Kofluk. Postanowiliśmy wykorzystać naklejki przekazane mu wcześniej przez Emila (za pośrednictwem Pawła Petera, żeby zagmatwać całą sytuację) i wyznakować nimi centrum Sobótki. Jak postanowili, tak zrobili. Oznakowanie oczywićsie uzupełnię w najbliższych dniach farbą.
Wieczór minął na planowaniu przyszłości nad butelką vino tinto i przeciągnął się do północy. Sobota nastała szybko, bo o 4 rano. Szybkie pakowanie i pędzimy na wschód. Około 7 rano jesteśmy w Chruścinie koło Skorogoszczy, gdzie śniadaniem i kawą goszczą nas Państwo Tomczak. Przejście za dwa tygodnie odbywa się na terenie Krzysztofa, więc przekazujemy kilka plakatów reklamujących tą imprezę na Via Regia. Zgodnie stwierdzamy, że najlepszy pasztet i najmilszy w dotyku trawnik mają właśnie w Chruścinie. Nie możemy się doczekać przejścia przez Skorogoszcz.
Tymczasem czas nas goni, bo Paweł ma czekać na nas około dziewiątej rano w Brzesku. Wciąż liczymy, że dotrzemy na czas (jakbyśmy nigdy nie jechali tą trasą). Oczywiście przeliczamy się i docieramy na miejsce o 9.50. Pod kościołem św.Jakuba wita nas Paweł i za chwilkę siedzimy przy kawie z Księdzem Proboszczem. Jesteśmy pod wrażeniem nie tylko kościoła, ale tez zaangażowania z jakim ksiądz i parafianie pracują nad szlakiem świętego Jakuba. Życzymy sobie, żeby wszystkie parafie jakubowe tak dbały o Drogę.
Paweł zaplanował nam dzisiaj przejście z Dębna do wspomnianego już Brzeska. Wsiadamy w auto i po kilkunastu minutach docieramy na szlak. Zwiedzamy kościół św.Małgorzaty, stary cmentarz i zamek w Dębnie (niestety tylko z zewnątrz). Szlak od samego początku zaskakuje nas pięknym krajobrazem. Ogromny ukłon należy się też znakarzowi, który wyznakował ten odcinek. Same tabliczki PCV są doskonałej jakości, bardzo widoczne i trwałe. Może na Dolny Śląsk tez udałoby się zaadoptować coś takiego?
Droga jest przepiękna. Krajobraz, architektura, ludzie. Po drodze zatrzymuje nas właściciel agroturystyki. Wchodzimy na chwilę, przeglądamy mapy, rozmawiamy z szefem i robimy kilka zdjęć. Wieś ciągnie się kilometrami, mieszkania mają numery 200, 300, potem 400. Żar leje się z nieba, ale wszyscy są zadowoleni. Robi nam się jeszcze milej, gdy docieramy do groty lourdzkiej w Porąbce Uszewskiej i tamtego sanktuarium. Odpoczywamy i wcinamy śniadanko.
Dalej droga przez las prowadzi nas do miejsca oczekiwanego przeze mnie od dłuższego czasu. I nie chodzi tu o piękne widoki na Tarnów, Pogórze Ciężkowickie i okolice Brzeska, choć te są warte wspinaczki z Porąbki. Docieramy na odpoczynek przy zimnej pepsi. Andrzej załapuje się nawet na ekstrakt chmielowy. Później dla sprawdzenia jego kondycji poddany zostaje próbie 'tańca na linie’. Co za świetny dzień.
Droga w kierunku Brzeska minęła bardzo przyjemnie. Po drodze zahaczyliśmy m.in. o kapliczkę św.Anny i źródło przy niej. W Okocimiu weszliśmy na chwilę do kościoła. Niestety szlak został wyznaczony na tyłach browaru i nie udało nam się wejść na degustację.
Gdy dotarliśmy do Brzeska okazało się, że na schabowego z frytkami nie ma co liczyć. Paweł proponuje kultową restaurację 'Secesja’ na dworcu w Tarnowie. Pomysł okazuje się być strzałem w dziesiątkę. Za dwa obiady z napojami płacę 19,60. Porcje trudno zmieścić w żołądku. Najedzeni udajemy się do Tuchowa, gdzie odbywa się odpust. Tylu samochodów na raz nie widziałem nawet na Festiwalu Słowian:). Odwiedzamy stoisko znajomych Pawła. Okazuje się, że jest to zarazem redakcja serwisu POGORZA.PL, który przeglądałem przed wyjazdem na przejście. Ludzie robią kawał dobrej roboty. Napewno nie jest łatwo prowadzić informację turystyczną w tak małej miejscowości. Robimy zakupy i udajemy się do Karwodrzy, gdzie mamy dziś nocować. Gospodarstwo znajduje się na zupełnym odludziu, wysoko ponad resztą krajobrazu. Właściciele już na nas czekają. Ewa od razu zakochuje się w małych kotkach, których nikt nie może się doliczyć. Mówię na nią 'kocia mama’. Zrzucamy plecaki i pomagamy właścicielom rozstawić duży harcerski namiot.
PON – PIĄ: 08:00 – 16:00
SOB: 10:00 – 14:00
NIEDZ: Odpoczywamy. Ty też odpocznij.
Nie wstydź się! Daj nam znać jeśli masz pytania.