Choć jestem jeszcze zmęczony i obolały po III przejściu szlakiem Via Regia, postaram się zdać krótką relację z tej 'imprezy’.
[clearspring_widget title=”Animoto.com” wid=”46928cc51133af17″ pid=”4a3f7773511db5ac” width=”432″ height=”240″ domain=”widgets.clearspring.com”]
Tym razem ruszyłem na szlak z moją siostrą Olą, która miała zastępować moją kochaną żonę w roli fotografa. Jak się później okazało, ból skutecznie stłumił Oli chęci do fotografowania, dlatego zdjęć z minionego przejścia mamy niewiele i kiepskiej jakości. Ewa w czasie naszego przejścia pracowała przy II Festiwalu Słowian, który odbywał się w Sobótce. Ale do rzeczy…
Pobudka przed piątą rano, mycie, śniadanie i biegiem na autobus. We Wrocławiu spotkaliśmy się ze spora grupą znajomych z poprzednich przejść na dworcu PKP. Pociąg zaliczył niewielkie opóźnienie, dlatego na mszę w Świętej Katarzynie dotarliśmy 20 minut za późno. Gdy wszedłem do kościoła, okazało się, że mszę odprawia dawny proboszcz mojej parafii Ks. Stefan Józef Wancel. Ksiądz Wancel udzielał mi pierwszej komunii świętej, dlatego byłem mile zaskoczony spotykając go przypadkiem na naszym szlaku.
Po mszy zostaliśmy przywitani i pobłogosławieni na drogę przez księdza proboszcza, a w bibliotece przy kościele czekała na nas kawa i herbata. Paweł Peter, który redaguje i wydaje Wrocławski Informator Pielgrzyma- 'Via Regia’, rozdał wszystkim najnowsze wydanie pisma w którym znajdziemy między innymi porównanie pielgrzymki jasnogórskiej z Camino de Santiago (wcześniejsze wydania znajdziecie TUTAJ).
Kilka minut po 9 rano ruszyliśmy w drogę. Pogoda, zgodnie z tradycją weekendowych przejść, dopisała.
Na całą resztę dnia straciłem rachubę czasu, więc nie mam zielonego pojęcia w jakich godzinach pojawialiśmy się w konkretnych miejscach. Szlakiem jakubowym ze Świętej Katarzyny, przez Trestno i Opatowice (skąd ruszaliśmy na przejście w ramach Spotkania Klubu Camino de Santiago w maju) dotarliśmy na wrocławskie przedmieścia. Nietypowo jak na warunki Camino, bo w sporej grupie (ponad 50 osób), doczłapaliśmy do kościoła świętego Maurycego. Tam wysłuchaliśmy historii kościoła w bardzo okrojonej wersji, bo czas niestety nas gonił.
Naszym kolejnym celem była katedra świętego Jana Chrzciciela- ważne miejsce dla pielgrzymów świętego Jakuba- ze względu na umieszczoną w jej północnej nawie tablicą informacyjną z muszelką poświęconą przez Papieża Benedykta XVI. Idziemy więc szlakiem oznaczonym białą muszlą (szlak alternatywny) w stronę Ostrowa Tumskiego. W katedrze kolejne błogosławieństwo, krótka modlitwa i dołącza do nas kolejnych kilka osób. W kościele NMP na Piasku ks. prof. Stanisław Pawlaczek opowiada o świątyni i prowadzi nas do podziemi, gdzie oglądamy relikty romańskiego kościoła z fundacji Włostowiców.
W tym miejscu, według późniejszych relacji pielgrzymów, znaczna część z nas marzyła o odpoczynku i zimnym piwie do kotleta schabowego. Program jednak był napięty i nie pozwalał na odpoczynek (’No pain, no glory’- mówi popularne hasło na hiszpańskim szlaku).
Następnym celem wędrówki była cerkiew świętego Cyryla i Metodego, gdzie wspaniałe przyjęcie zgotował nam ks. mitrat Eugeniusz Cebulski. Spotkaliśmy tam też siotrę karmelitankę, która odwiedziła świątynię z grupką dzieci. Ks. Eugeniusz odmówił z nami modlitwę i opowiedział kilka historii związanych z cerkwią.
Mijając tablicę informacyjną szlaku świętego Jakuba, katedrę greko- katolicką (dawny kościół świętego Jakuba), dotarliśmy na wrocławski rynek. Jak zwykle w sobotnie przed(po?)południe rynek tętnił życiem, więc nasze przejście chyba nie zostało jakoś szczególnie zauważone. Z rynku udaliśmy się w stronę Szczepina, gdzie przywitał nas ksiądz proboszcz, Rada Osiedla i Tadeusz Czerniewski- przyjaciel szlaku. Głód po ciężkiej przeprawie przez centrum miasta zaspokoił obiad w postaci pierogów ruskich serwowanych z barszczem. Emil, nadworny poeta, rymował „niech pamięć nie zginie o pierogach na Szczepinie!”. Po obiedzie odwiedziliśmy kościół Chrystusa Króla, gdzie akurat odbywała się ceremonia zaślubin. Pamiątkowe zdjęcie (właściwie sesja zdjęciowa) i ruszyliśmy dalej, marząc o kąpieli i wygodnym łóżku. Po drodze zaopatrzyliśmy się w produkty spożywcze niezbędne do przeżycia.
Wieczór był wspaniały, nie tylko ze względu na pogodę, ale i rozmowy, które podczas marszu odbywały się w podgrupach. W ciągu całego dnia zawiązały się nowe znajomości i powstało wiele planów na przyszłość. Gdy przekraczaliśmy rzekę Ślęzę, większość z nas pewnie pytała siebie: 'co ja tutaj robię’?
Stopy bolały, pęcherze pękały a do noclegu daleko. Do domu Państwa Ewy i Romana Kowalskich w Leśnicy, gdzie zaplanowany był finał dzisiejszej wędrówki, dotarliśmy późnym wieczorem. Paweł Peter i ja, którzy zjawiliśmy się jako pierwsi, zapukaliśmy do drzwi po godzinie 22-giej. Pani Ewa wygospodarowała dla naszj sporej grupy kilka pokoi i udostępniła łazienki i kuchnię, za co składamy serdeczne dzięki. Był to pierwszy raz, kiedy na szlaku jakubowym gościli nas prywatni ludzie. Część z nas postanowiła od razu pójść spać, podczas gdy pozostali do późnych godzin nocnych planowali, planowali, planowali…
Rano, pobudka w okolicach godziny 6.30. Kawa, śniadanie i w drogę. Pogoda oczywiście dopisuje- jest jeszcze cieplej niż wczoraj. Dzień zaczynamy mszą na zewnątrz kościoła, podczas której zostajemy przywitani i przedstawieni mieszkańcom Leśnicy. Pod pałacem grupowe zdjęcie i krótka opowieść i ruszamy na szlak. Po kilku godzinach odpoczywamy już w Wojnowicach, gdzie wita nas kasztelan tamtejszego zamku. Upragniona kawa i posiłek dodają sił. Po twarzach niektórych osób widać, że 'mruga im kontrolka’ i potrzebują dłuższego odpoczynku. W Wojnowicach odpoczywamy około godziny.
Siedem kilometrów dalej, w Miękini, przechodzimy obok największej polskiej winnicy i odpoczywamy pod kościołem. Do celu dzisiejszej wędrówki mamy jeszcze siedem i pół kilometra. Jest godzina 14.00. Piękną drogą przez pola, w upale i powłócząc nogami, docieramy do wsi Święte, gdzie kończymy III weekendowe przejście szlakiem Via Regia.
Na koniec podziękowania należą się Emilowi Mendykowi, którego zasług przecenić się nie da, a o którym często zapominamy. Gdyby nie On, przejść weekendowych by nie było. Dzięęękuujeemy! 🙂
W czasie drogi fachowymi informacjami o mieście i regionie, służyli przewodnicy zrzeszeni w Kole nr 8 Oddziału Wrocławskiego PTTK Jerzy Domowicz, Iza Mąkowska, Janina Bednarska, którym serdecznie dziękujemy. Dziękuję też Wam wszystkim, którzy pojawiliście się na przejściu i z którymi spędziłem wspaniałe chwile. Do zobaczenia 5 lipca w Tarnowie.
PON – PIĄ: 08:00 – 16:00
SOB: 10:00 – 14:00
NIEDZ: Odpoczywamy. Ty też odpocznij.
Nie wstydź się! Daj nam znać jeśli masz pytania.