Całkiem przypadkiem przed kilkoma dniami wpadła mi w oko informacja o spotkaniu autorek przewodnika po Camino Portugues, mającym odbyć się w Księgarni Hiszpańskiej we Wrocławiu. Zerknąłem na okładkę przewodnika i jakoś nie mogłem sobie przypomnieć, bym miał okazję trzymać go w rękach.
I tak oto, po kilku dniach trzymam go na kolanach i piszę krótką recenzję, która planowana była dopiero za kilka dni. Dlaczego tak szybko zatem? Lektura przewodnika zajmuje znacznie mniej czasu niż mogłoby się Wam wydawać.
Panie Agnieszka Laskowska i Jolanta Grabowska-Markowska starały się zawrzeć swoją wiedzę o Portugalskiej Drodze św. Jakuba na 72 stronach formatu B5 (jeśli się nie mylę). A przyznać musicie (szczególnie Wy, którzy na Camino Portugues już byliście), że to zadanie niełatwe.
W pierwszej chwili przekartkowałem całość przewodnika, by przekonać się co w nim mogę znaleźć. W oczy rzuciły mi się następujące rzeczy:
Otóż treść zasadniczą stanowi opis przejścia/pielgrzymki autorek z Porto do Santiago de Compostela. Dzień za dniem, 11 razy. Do tego co kilka stron znajdujemy ciekawostki na tematy związane z mijanym w danym dniu albergue lub ostrzeżenia o „poligono industrial”.
Trasa wiedzie tak:
PORTO – SANTIAGO DE COMPOSTELA (234,7 KM)
I. Porto – Vilar de Pinheiro (17,5 km)
II. Vilar de Pinheiro – S?o Pedro de Rates (19,5 km)
III. S?o Pedro de Rates – Tamel (22,3 km)
IV. Tamel – Ponte de Lima (24,2 km)
V. Ponte de Lima – S?o Roque (19 km)
VI. S?o Roque – Tui (20,6 km)
VII. Tui – Redondela (30 km)
VIII. Redondela – Pontevedra (15,5 km)
IX. Pontevedra – Barro (11 km)
X. Barro – Padrón (31,2 km)
XI. Padrón – Santiago de Compostela (23,9 km)
I w sumie tyle. Jednak sam nie wiem, czy to dobrze czy źle. Myślę sobie nad plusami dodatnimi i plusami ujemnymi tej lektury i sam nie wiem czego chcę. Czy chcę przewodnik pełen informacji, treści, konkretów; z danymi o każdym sklepie na trasie i każdej kawiarni z darmowym WiFi. A może wolałbym skompresowany przewodnik dzień-po-dniu w wersji kieszonkowej?
Osobiście wolałbym ten pierwszy. A dlaczego? Ano dlatego, że nasz polski rynek wydawniczy wciąż potrzebuje porządnych przewodników po trasach na terenie Półwyspu Iberyjskiego. Takich, z pomocą których początkujący pielgrzym z zamkniętymi oczami trafi w odpowiednie miejsce, odnajdzie pomoc i po powrocie nie będzie narzekał.
Podsumowując…
Przede wszystkim lekkość. Zawsze chcę przewodnika, który mogę zabrać ze sobą na Camino. Ma być lekki i poręczny. Wiem co to znaczy taszczyć papier przez 800km (w 2008 niosłem przewodnik Brierley’a). I przewodnik po Camino portugalskim spełnia ten warunek.
Podobają mi się mapy. Są ładne i czytelne. Mało szczegółowe, ale bez przesady- to Portugalia a nie Borneo. Nikt tu nie ginie jeśli pomyli drogę raz czy dwa.
Podobają mi się „ciekawostki” i krótkie porady dotyczące mijanych miejsc.
Nie podoba mi się to, że nie wiem dla kogo to jest przewodnik. Bo nie dla mnie- to już sobie wyjaśniliśmy. Jeśli już jest lekki, to w planie chyba była możliwość zabierania go w Drogę przez czytelnika. A jeśli tak, to treść nie powinna stanowić opowieść o wędrówce dwóch Pań, a konkrety.
A jeśli już miał powstać przewodnik dla osób z podejściem „może kiedyś pójdę na to Camino, a jak nie to znowu Międzyzdroje” to z pewnością można było opowiadać o swojej wędrówce więcej i więcej i więcej. I zachęcać do pójścia na wszystkie możliwe sposoby. Tylko wtedy na okładce nie powinien znaleźć się napis „Przewodnik”, a „Poradnik” albo jeszcze lepiej „Zapis wędrówki”.
O, dokładnie. Gdyby okładka informowała o zapisie wędrówki po Camino Portuguese, nie miałbym książce nic do zarzucenia. Ale do przewodnika to tu jeszcze trochę treści brakuje.
Autorki pozdrawiam. Wpadnę może na spotkanie autorskie i po nim uzupełnię recenzję. A na naszym facebook’u wkrótce konkurs w którym do wygrania 3 egzemplarze recenzowanego przewodnika.
Przewodnik możecie też kupić na stronie Wydawnictwa Salwator.
PON – PIĄ: 08:00 – 16:00
SOB: 10:00 – 14:00
NIEDZ: Odpoczywamy. Ty też odpocznij.
Nie wstydź się! Daj nam znać jeśli masz pytania.
trafi z zamkniętymi oczami i po powrocie nie będzie narzekał? To lepiej niech taki pacjent siedzi w domu, bo powodów do narzekania się znajdzie wiele, jeżeli ktoś chce szukać. Pielgrzym jest otwarty na to co droga ma do zaoferowania i czy będzie miał przewodnik czy nie dojdzie do celu
Dokładnie, pielgrzym jest otwarty na wszystko. Jednak to chyba nie zmienia faktu, że na rynku powinny znaleźć się przewodniki z prawdziwego zdarzenia. To tak jakbyś napisał, że nie potrzeba nam plecaka, bo pielgrzym bez plecaka też dojdzie do celu.