szybki kontakt

Dzien 27 – Camino de Santiago, koniec świata- Finisterra

Dzien 27 – Camino de Santiago, koniec świata- Finisterra

Jak wczesniej wspomnialem- zdecydowalismy pojechac autobusem do przyladka Fenisterre, czyli średniowieczny „koniec świata”

Czesc pielgrzymow decyduje sie ten dodatkowy, trzydniowy etap przejsc pieszo. Nam ta opcja wypadla z harmonogramu juz jakis czas temu, dlatego ruszamy w pozycji siedzcej. Wczoraj podobno pogoda nad oceanem byla przepiekna- my liczymy na to damo dzis. Autobus rusza z dworca o 9 rano i powrotny wyjezdza z Fenisterre o 16.45. Czas podrozy to ok 2,5- 3 godziny.

Jako, ze dzis niedziela martwimy sie troche o zakupy na jutrzejsza podroz do Madrytu. Caly dzien podtanowilismy sie rozgladac za otwartym sklepem i w razie czego zakupic jedzenie na jutro. Do dworca zeszlismy pieszo z Monte do Gozo. Bylismy jakies 40 minut przed odjazdem, wiec w sam raz zeby kupic bilety i odnalezc peron. Przy kasie spotkalismy maratonczyka z Brazylii, ktory na trasie notorycznie nas wyprzedzal i kilkukrotnie nocowal w tych samych albergue co my. Nie byl zbyt rozmowny, wiec kupilismy bilety i zbieglismy na dol do autobusu.

Podroz minela szybko, szczegolnie dla Ewy, ktora przespala spora czesc drogi. Zachwycalismy sie widokami, bo trasa autobusu biegnie w duzej czesci wzdluz wybrzeza. Pogoda byla idealna i mowilismy, ze kiedys moglibysmy tu wrocic na wypoczynek. Widoki przypominaly troche te, ktore widzielismy dwa lata temu na Krecie. Autobus zatrzymal sie w samym sercu wioski, tlum wyplynal na ulice i kazdy poszedl w swoja strone. My skierowalismy sie od razu na prawo, w kierunku wyjscia na latarnie morska. Stad bylo do niej jakies 3km pod gorke, ale liczylismy, ze po drodze uda nam sie znalezc kosciol. Jak zwykle mielismy szczescie, bo w kosciolku przy wyjsciu z wioski za 10 minut zaczynala sie msza- wlasnie odbywala sie proba choru dzieciecego.

Jak zwykle mielismy farta. Przy podejsciu do kosciola spotkalismy Marysie- jedna z 4 polakow, ktorych mijamy juz od pierwszego dnia wedrowki. Dwojke z nich spotkalismy juz na pierwszym podejsciu z St.Jean do Roscenvalles. Co sie okazalo- cala czworka dotarla do Santiago w ten sam dzien, co my. Nocowali jednak w duzym albergue na Monte do Gozo, wiec nie mielismy okazji sie spotkac. Pogadalismy dwie minuty i usiedlismy w lawkach. Msza byla calkiem fajna, choc po raz kolejny nie zrozumialem nic, procz kilku slow.

Od razu po mszy- kierunek na przyladek z latarnia. Pol godziny wspinaczki w upale, piekne widoki i auta pedzace z gory waska droga to wlasnie podejscie na Fenisterre. Droga biegnie wzdluz skalistego klifu, skad mozna podziwiac piekna zatoke, stateczki dryfujace po niej i slonce odbijajace sie w wodzie. Niestety masa turystow potrafi troche rozproszyc caly ten klimat. Sama latarnia nie zaciekawila nas, pewnie tez z powodu tego, ze widzielismy ja juz na tysiacu zdjec przed wyprawa. Jednak samo miejsce na ktorym ona stoi i piekne widoki- warte sa pewnie podejscia tych 3km. Nie bylismy pewni, czy sa warte trzydniowej wedrowki na pieszo. Myslelismy nad zjedzeniem czegos w restauracji na gorze na uczczenie dotarcia tutaj, ale postanowilismy zjesc po dotarciu do wsi (co zrobilismy pozniej). Zrobilismy kilka zdjec i posiedzielismy na skalach jakas godzinke. Nie chcialo nam sie wracac.

Zejscie w dol minelo bardzo szybko. Po drodze postanowilismy zajsc na plaze, ktora mijalismy w drodze pod gore. Na plazy spotkalismy cala czworke polakow, ktorzy smarzyli sie na sloncu. Pogadalismy troche, pomoczylismy nogi i pozegnalismy sie z nimi. Pewnie nie bedzie juz okazji sie zobaczyc. W wiosce zasluzony obiad, lody i zimne piwo. Potem juz tylko dluzaca sie podroz do Santiago. Dzien zakonczony.

Oczywiscie w ciagu calego dnia nie udalo nam sie zrobic zakupow, wiec liczymy na jutrzejszy poranek. Sklepy otwieraja o 9-10 rano, wiec przed autobusem o 9.45 moze nam sie poszczescic. Wracamy pieszo na Monte do Gozo, zeby spedzic nasza ostatnia noc w albergue naszego ksiedza. Pozna kapiel, pakowanie i wieczorna herbatka w salonie u O.Romana. Zegnamy sie, rozliczamy za noclegi i obiecujemy ksiedzu, ze jeszcze nas zobaczy- tu na Monte do Gozo- tylko nie wiemy jeszcze kiedy.

Jutro rano- podroz do Madrytu i dalej- do domu!

 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Social Media

Sprawdź nasze #socialmedia

A działamy tak:

PON – PIĄ: 08:00 – 16:00
SOB: 10:00 – 14:00
NIEDZ: Odpoczywamy. Ty też odpocznij.

Nie wstydź się! Daj nam znać jeśli masz pytania.

Zapisz się do newslettera!

Zachowujemy prywatność Twoich danych i udostępniamy je tylko osobom trzecim, które umożliwiają korzystanie z tej usługi. Przeczytaj naszą Politykę prywatności.